Małżeństwo? Dobre żarty...


"Mnóstwo ludzi istnieje, ale takich co naprawdę żyją można wskazać palcem. Feliks Chwalibóg (1866 - 1930) "

 

Małżeństwo udane, to kupa śmiechu. Mówię Wam. Nie ma innej, lepszej recepty jak śmiech i dystans.

Niestety współczesność proponuje coś innego - wyśmianie samego małżeństwa...

Zaczęłam z grubej rury, bo jak czytam, że w stanie Victoria chcą przepisać wszystkie bajki dla dzieci, żeby były odzwierciedleniem nowoczesnego równouprawnienia, to zastanawiam się dokąd ten świat zmierza.

Jest moda na anty-tradycję. W Australii jest to bardzo namacalne zjawisko.

Jakkolwiek, jako człowiek i psycholog (w tej kolejności) mam szacunek do ludzi, do odmienności poglądów, do inności w ogóle i staram się zrozumieć dramaty jednostek jak i całych mniejszości...to jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że współczesna przemielona kultura i mass-media próbują nas przekonać, że mniejszość rządzi i to mniejszość ma rację. A wszystko jest ubierane w płaszczyk dobra i pokoju.

Nie chcę, żebyście mnie źle zrozumieli. Nie jest to artykuł anty-gejowski czy any-islamistyczny (czy cokolwiek teraz jest na topie). To jest artykuł, który jest ZA znalezieniem kilku minut w swoim kruchym życiu, żeby zastanowić się, co w życiu jest ważne.

CO DLA CIEBIE JEST NAPRAWDĘ WAŻNE?

Jeśli wolność, to niestety metoda "róbta co chceta" już dawno została uznana za chybioną. Brak stawiania granic dzieciom prowadzi do dezorientacji, poczucia zagubienia, zaburzeń psychicznych, agresji, depresji, zaburzeń w relacjach itd.

A dorośli? Cóż...dorośli, którym mówi się, że granice moralne nie istnieją, że samodyscyplina i zasady, to przeżytek...stają się niewolnikami. Ich życie przestaje mieć cokolwiek wspólnego z wolnością. Mamy swoje popędy i idziemy w życiu na łatwiznę, aby zaspokoić swoje potrzeby tu i teraz. To prosta droga do uzależnień, materializmu, nijakości i bycia owcą.


Przestajemy krytycznie myśleć, bo media dają nam strawialną papkę, przestajemy trzymać swoje popędy w ryzach - bo po co, życie ma być przyjemne. Z niedowierzaniem patrzymy na tych, co opiekują się dzieckiem niepełnosprawnym, bo przecież mogli usunąć. Szkoda nam ludzi chorych, bo przecież mogą skrócić swoje cierpienia ot tak, za pomocą kroplówki...Chcemy, żeby nasz świat był ładnie opakowany, uśmiechnięty i jędrny jak pupy modelek na okładkach czasopism. Przestajemy czytać i skupiamy się głównie na obrazkach, które przecież "mówią więcej niż tysiąc słów".

Wysyłamy dzieci do instytucji, żeby to one ich nauczyły wszystkiego, co pozwoli im osiągnąć sukces, a sami przyklejamy się do ekranu smartfona. Objadamy się, a potem zapisujemy na drakońskie treningi o 5 rano, żeby spalić tłuszczyk. Zaharowujemy się w pracy, a potem oszczędzamy pieniądze, żeby móc wyjechać na Fidżi. Zdradzamy partnerów, upijamy się do nieprzytomności, próbujemy najnowszych dragów w delegacji i traktujemy pigułkę "dzień po" jak witaminę C na przeziębienie.




Żyjemy w dziwnych czasach...Dziwnych dla mnie, bo chyba jeszcze do tych nowoczesnych czasów nie dorosłam...

Jedni płaczą, kiedy nie mogą zajść w ciążę, drudzy, bo test pokazuje dwie kreski, a jeszcze nie są gotowi. Jedni wydają fortunę i doprowadzają swój układ hormonalny do ruiny, żeby w końcu mieć to upragnione dziecko, a inni, ot tak rozwiązują swój niewygodny problem w klinice aborcyjnej. A sierot ciągle nie brakuje...

To jest z punktu widzenia psychologicznego niespotykane do tej pory zjawisko. To jest dramat milionów ludzi. Historia każdego jest inna i bynajmniej nie kwapię się do oceniania kogokolwiek...

To tylko przykład - całkiem kontrowersyjny, specjalnie, żeby Was nieco podnieść ze stołków. I mimo, że nie chcę tu nikogo urazić, to jednak boli mnie, że pod maską wolnego, nowoczesnego życia, miliony ludzi przeżywa dramat.
To jest fakt.

Żywność, która powinna być standardem, staje się rarytasem. Teraz, żeby kupić coś nienaszpikowanego chemią, trzeba przelecieć po całkiem długiej etykiecie, pomijając NO SUGAR, NO MGO, NO GLUTEN itd...Nic nie jest gwarancją, że dobrze wybierasz.

Czuję, że kultura wokół mnie jest podobna do zakupów w markecie. Wszystko ładnie, kolorowo, poukładane i krzyczące kup mnie! Ale podskórnie czuję, że to jedna, wielka ściema. Że jak sama sobie w domu nie ugotuję obiadu, po swojemu, z prostych, podstawowych produktów, to rak sam mnie znajdzie, zanim ja o nim pomyślę.


Kiedyś czytałam artykuł o tym, jak trudno w dzisiejszych czasach być kobietą i mężczyzną. Równouprawnienie, feminizm, akceptacja mniejszości seksualnych wcale nie rozwiązały problemów - wręcz przeciwnie. Mamy tyle wolności i taki wybór, że co to właściwie znaczy być kobietą? Rodzić dzieci? Nie, to seksistowskie. Być czułą? E tam, trzeba być twardą, żeby żaden mężczyzna Cię nie wykorzystał.

Teraz w naszej kulturze rządzą mniejszości. Szacunek dla człowieka, został zastąpiony zakazem krytykowania inności. Jest to agresywny zakaz. To ta wspaniała poprawność polityczna. Nie zgodzisz się z panującym trendem - zostaniesz szybko zaszufladkowany jako katol, homofob, głupek itd. Nie wiem dokąd to prowadzi, ale spora część ludzi jest zdezorientowana i nieszczęśliwa. Sprawa z chłopakiem w Victorii, któremu jego przekonania i religia nie pozwalają na podawanie ręki dziewczynon... Szkoła wyraziła zgodę na uszanowanie jego przekonań...hmmm...
Spróbowałby jakiś katolik złożyć zażalenie, że jego religia mu na coś nie pozwala...


Każdy z nas ma swoje przekonania i swój rozum. Mam nadzieję! Chcę, żebyście spojrzeli na świat i swoje otoczenie krytycznie i zastanowili się, jak chcecie wieść własne życie. W prawdziwej wolności. Bez podążania ślepo za modą, naciskami rodziny czy otoczenia.

Ale wracając do małżeństwa i tradycji. Niektórych ona uwiera, wydaje się przestarzała albo staje się wygodnym przykładem na nadużycia, patologię i niesprawiedliwość.

Ja chcę tylko zapytać. Tak na zdrowy rozsądek. Bez zbytniego analizowania pod kątem psychologicznym. Co by się z ludzkością stało, gdyby wszyscy uwierzyli, że małżeństwo tradycyjne i rodzenie dzieci jest passé...

Ja uważam, że tradycyjna rodzina to nie jest przeżytek, to przyszłość!
Sukces leży w prostocie, zawsze...Proste wartości, moralność, szacunek, jak się psuje to rozmowa i naprawianie, wierność, szczerość i niechodzenie na łatwiznę.

Ale żeby taką rodzinę w dzisiejszych czasach stworzyć, potrzeba mnóstwa energii, poczucia humoru i dystansu. Małżeństwo to nie zwykły papierek - to deklaracja i przysięga, że będzie się walić i palić, ale ja Cię nie zostawię.

TO DAJE MI WOLNOŚĆ!

Nie muszę się martwić, czy mnie mąż zdradzi, czy nie rzuci jednego dnia wszystkiego w pizdu i nie stwierdzi, że dzieci mu się znudziły...

Nie muszę się zastanawiać, czy narkotyki, którymi mój partner się szprycował w młodości mogą mieć wpływ na moje nienarodzone dziecko.

Nie muszę wybierać pomiędzy mężem a kochankiem albo pamiętać, komu co powiedziałam, żeby nie poplątać się we własnych kłamstwach.

Nie muszę się rozwodzić i zastanawiać jak wytłumaczyć to dzieciom albo jak zorganizować opiekę.

Nie muszę tłumaczyć dzieciom, dlaczego mama nie mieszka z tatą.

Nie muszę szukać miłości gdzie indziej albo przyjaciela "do pogadania", bo mam to we własnym domu.

Nie muszę sprawdzać telefonu męża, czy przypadkiem nie ma tam podejrzanych wiadomości.

Nie muszę bać się o swoje małżeństwo po okropnej kłótni, za to dbam o to, żeby wcześniej czy później wszystko sobie wytłumaczyć.

Nie muszę porównywać mojego męża w poprzednimi kochankami.

Nie muszę żałować tego, że tamtego dnia powiedziałam "tak", bo to ode mnie zależy, czy pracuję nad naszych wspólnym szczęściem.

Nie muszę zmieniać mojego męża, żeby był "do życia", bo takiego go wzięłam i takiego akceptuję. 

Nie muszę narzekać, że on jest inny, on nie rozumie, bo z zasady kobieta i mężczyzna są INNI. Każdy z nas jest inny i jak to zaakceptujesz, to pojawia się pole do dyskusji.

Nie muszę oglądać komedii, bo ON zawsze wie jak mnie rozbawić.

Wiele NIE MUSZĘ, ale też wiele CHCĘ.

Chcę czasami się poświęcić.

Chcę czasami zrezygnować ze swojej wygody.

Chcę zostać w domu i polenić się razem w łóżku.

Chcę porozmawiać i wspólnie się pośmiać.

Chcę pomóc i wesprzeć w trudnej chwili.

Chcę nakrzyczeć, bo kto inny mi to wybaczy?

Chcę przytulić i powiedzieć, że nie mam już siły.

Chcę udać, że nie umiem, że jestem za słaba i że TYLKO ON może to zrobić.

Chcę być kobietą i być sobą, bo wiem, że w końcu to zrozumie.

Chcę mu zrobić na złość, bo czasami sama ze sobą nie mogę wytrzymać. On wybaczy.

Chcę mu wygarnąć, że robi źle, bo bez tego będzie stał w miejscu. On to doceni.

Chcę o nim mówić dobrze przy dzieciach, bo to ich tata - nie mam wątpliwości. To widać...

Tradycyjna rodzina to nie męka i harówka. To cyrk na kółkach, gdzie bez mocnych podstaw moralnych wylecisz jak z armaty...

Codziennie się uczysz i codziennie doceniasz.

Nie uważam, że miałam farta w życiu, po prostu:


Małżeństwo udane, to kupa śmiechu. Mówię Wam. Nie ma innej, lepszej recepty jak śmiech i dystans.

Niestety współczesność proponuje coś innego - wyśmianie samego małżeństwa...







Komentarze

  1. Bardzo mądry artykuł - zdecydowanie podpisuję się pod tym co napisałaś. Ostatnio wpadła mi w ręce książka, swego czasu popularna, o tytule 'Pokolenie ikea'. Skoro był taki wielki szał na nią i niby odzwierciedla nasze pokolenie to myślę 'a przeczytam'. I przeczytałam. Z ogromnym grymasem na twarzy, bo sprowadzanie życia do wiecznych przygód seksualnych i lawiny wulgaryzmów to NIE JEST odzwierciedlenie mojego życia i ja się na takie 'urzeczowianie' mojego ciała i sensu życua NIE ZGADZAM. Pytam się więc dlaczego tyle ludzi z uśmiechem na twarzy po przeczytaniu w/w utożsamila sie z glownym bohaterem, bo ileż razy slyszalam 'Ta ksiazka to prawdziwe odbicie wspolczesnych czasow'.
    Swiat sie zrobil zly i tak jak mowisz wszystko opakowane jest w elegancki papierek przewiazany wstazeczka.
    Z podziwem patrze na ludzi starszych, ktorzy prowadza sie pod pachę przez ulicę. I im zazdroszczę. Zazdroszczę im, że żyli w czasach wartości, a to paskudztwo, ktore szerzy sie po swiecie juz ich wpasciwie nie dotyczy.
    Ja wraz z mezem stawiam na prace, zrozumienie i bycie dla siebie dobrym, bo partner to nie tylko cielesne uniesienia, ale przede wszystkim najlepszy przyjaciel.
    Ja chce zyc w swiecie wartosci, a ze coraz mniej mi tych wartosci dostarcza otaczajaca mnie rzeczywistosc, sama ten swiat sobie musze tworzyc. I tworze. Nie narzekam, bo potrafie pamietsc co wazne i dobre. Wierze, ze takich ludzi jak ja jest wiecej, co pozwoli moim dzieciom zyc wlasnie w tym dobrym swiecie.
    Pozdrawiam i gratuluje madrego wpisu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) Nie oczekuję, że wszyscy będą żyć tak jak ja uważam za słuszne, bo sami jesteśmy ograniczeni i wielu ważnych aspektów nie zauważamy. Jednak sztuką jest życie zgodnie z przekonaniami i pewnymi prawami moralnymi, które są ponadczasowe...przynajmniej tak mi się do tej pory wydawało :)Pozdrawiam ciepło!

      Usuń
  2. Bardzo prawdziwy artykuł...Każda osoba która choć ma chwilę refleksji dojdzie do podobnych wniosków..bo rzeczywiście żyjemy w dziwnych czasach.

    Zapraszam Panią do obejrzenia krótkiego filmu traktującego dlaczego żyjemy w takich czasach i co można już teraz z tym zrobić.

    https://www.jw.org/pl/%C5%9Bwiadkowie-jehowy/darmowe-studium-biblii/film-dlaczego-warto-studiowa%C4%87-bibli%C4%99/

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty