Co jest nie tak?!

Od pierwszej sekundy wymuszonej pobudki o 2 rano, po ostatni moment widoku syna znikającego w drzwiach klasy czuła narastającą złość. Tak, była wściekła. Dlaczego?! Dlaczego muszę chodzić niewyspana! Dlaczego on woła jeść, kiedy nie jest głodny? Dlaczego tak wolno się ubiera? Dlaczego muszę wszystko powtarzać 10 razy? Dlaczego wygląda, jakby nic go nie obchodziło? I tak zaczął się ten kolejny, paskudny dzień.

"Poczekaj, musisz odstawić wpierw hulajnogę na parking! Słyszysz? Stój! Chodź tu! Zdejmij kask! Odłóż lunch box, picie i książki na miejsce! Słyszysz? Proszę Cię, weź swój plecak i zrób to, za chwilę będzie dzwonek! Nie, nie możesz wziąć tej zabawki, bo zgubisz...Czy odłożyłeś już lunch box? Za chwilę pobawisz się z kolegą, szybko to odłóż i będziesz mógł się bawić! Słyszysz?"
Syn oczywiście nie słyszał. Był w pełni zaabsorbowany tym, co go faktycznie interesowało: kolegami i zabawą. A matka? Cóż, uzyskała jedynie współczujące spojrzenie nauczycielki, słowa pocieszenia innej matki i wściekłym krokiem wróciła do domu.

Była chyba nawet nie tyle zła, to smutna i rozczarowana. Rozczarowana sobą, synem, światem, swoim losem? Właściwie to były jej okropnie przykro. Gdyby sobie pozwoliła, to chętnie rozpłakała by się na całe gardło.
"Nie mam do niego siły. Nie mam na to siły."

Co poszło nie tak? Wstała "lewą nogą"? Za dużo oczekiwała od małego dziecka? Zamiast tłumaczyć - wymagała? Może jest jeszcze niegotowy na takie "obowiązki" jak zjedzenie śniadania, ubranie się, dotarcie do szkoły, odłożenie hulajnogi, wyjęcie z plecaka luchbox'a, butelki z piciem i książek na swoją półkę?A może to ona jest wyrodną matką, niecierpliwą, ciągle spieszącą się, wymagającą cudów i ciągle niezadowoloną?

Co jest nie tak?!

Czy nie tak czasem się czujemy? Bezradni wobec sytuacji i własnych emocji? Czasem jedno zdarzenie z poranka może zaważyć na całym dniu? Wkurzamy się na rzeczywistość, że jest "za trudna", na naszych bliskich, że "nie pomagają", na nas samych, że jesteśmy "tacy niedoskonali"...
To tylko wyrywkowy, hipotetyczny obrazek. Możesz w to miejsce wstawić partnera i wyjście do pracy, początek wyczekiwanego weekendu ("a miało być tak fajnie"), sytuację z szefem, czy śniadanie z narzeczoną...
Potem wracasz wieczorem do domu i zastanawiasz się, co poszło nie tak? Czemu znowu jesteś rozdrażniony, niezadowolony, rozczarowany i zmęczony?
Czasami warto usiąść wygodnie na kanapie i przeanalizować swój dzień. Zobaczyć w jaki sposób się budzę, jak rozpoczynam swój dzień, jaki mam stosunek do ludzi i czy przypadkiem moje myślenie nie nakręca mnie na wściekanie się na wszystkich i o wszystko.

- jak interpretują słowa i zachowanie innych
- czy wyolbrzymiam
- czy robię z siebie ofiarę lub atakuję innych?
- czy myślę, że wszystko "muszę"?
- czy mam czas na powiedzenie sobie STOP i zastanowienie co czuję i dlaczego?
- czy daję sobie szansę na wzięcie głębokiego oddechu i świadome wybranie jak chcę się czuć i co zrobić?
- czy pozwalam innym być sobą?
- czy akceptuję, że nie na wszystko mam wpływ?

Warto się nad tym zastanowić, zanim przyjdzie kolejna noc, kolejny poranek i kolejne rozczarowanie...

Komentarze

Popularne posty