Podróże z dziećmi...

Podróżowanie z dziećmi. Temat przewija się przez niezliczone blogi, a jakakolwiek postawa zbyt optymistyczna lub zbyt pesymistyczna spotyka się z oczywistą krytyką. Przykład: https://www.facebook.com/TheFamilyWithoutBorders/posts/798751393527265

Wiele osób po prostu zapomina, że każdy z nas jest inny i ma prawo przeżywać świat na swój sposób. Nie lubię lukrowania, ale marudzenie na wszystko też mnie mierzi. Wszystko rozbija się o to, czy opisane przeżycia są prawdziwe, czy pokazują kawałek rzeczywistości, czy mogę zaciekawić i zainspirować odbiorcę. Jak wiemy zarówno miłośnicy wymagających podróży z dziećmi, jak i Ci, co sprawdzili, że to ich przerasta, mają prawo czuć i myśleć zupełnie inaczej. Ktoś przeżył katusze podczas kempingu z rocznym maluchem - czytając podobne przeżycia, odczuwa ulgę, że nie jest dziwolągiem i inni też wolą poczekać z takimi eskapadami do czasu, aż latorośl podrośnie.
Inni, boją się spróbować, bo otoczenia odradza takich eksperymentów na dzieciach. Ale jak natkną się na bloga pełnego pięknych zdjęć i radosnych opisów, to zaczynają wierzyć, że ich marzenia są całkiem możliwe. A nuż rzeczywistość ich nie zawiedzie.

Do czego zmierzam? Jak zwykle chcę się odnieść do mojego osobistego doświadczenia. Z premedytacją pokazać, że to co przeżywamy i jak przeżywamy zależy przede wszystkim od nas. Zatem czysto subiektywnie mogę stwierdzić, że wszelkie podróże z dzieckiem/dziećmi (równie subiektywnie nie wyobrażam sobie tego z psem :O)są wartościowe i wspaniałe. Od Ciebie zależy jakie znaczenie nadasz pojęciu "podróże". Liczy się doświadczenie bycia razem, pokazywania dziecku magii otaczającego nas świata i uczenia przystosowywania się do zmiennych warunków. Może to być spacer do pobliskiego parku albo miesięczny wyjazd kampervanem.

Taki kemping w parku narodowym, gdzie jest tylko WC, bywa dla niejednego rodzica wyzwaniem. Dla innych, może być ułatwieniem sprawy! Przykład? Nie ma TV, bywa, że nie ma zasięgu, nie ma wybrzydzania, bo co spakowałeś to masz - nic więcej, żadnych sklepów w zasięgu 20 km. Do zabawy jest ulubiona książka i kilka samochodzików, a przede wszystkim to co jest dookoła. Czy faktycznie nie ma czym zabawić dziecka? Bywa czasem wręcz odwrotnie - trzeba odciągać dziecko od zabawy: nadmiernego eksplorowania w poszukiwaniu patyków, tłumaczenia, że nie powinno się tak męczyć mrówek itd.
Wszystko pięĸnie - ładnie, tylko rodzic jest też człowiekiem i bywa bardzo zmęczony. Najgorzej, jak dzieci mają inne zdanie na ten temat. Zatem powoli zbliżamy się do sedna sprawy.

Życie. Na życie składa się codzienność - dni lepsze i gorsze. Raz wyjazd się uda, innym razem wracasz padnięty i mówisz sobie - nigdy więcej. Moje subiektywne odczucie jest proste: praktyka czyni mistrza i kontynuowanie ustalonego stylu spędzania czasu - procentuje. Ty się uczysz swojego partnera, dzieci uczą się podróżować...jeśli tylko się nie zniechęcisz. Masz prawo do stwierdzenia, że taki sposób Ci nie odpowiada. Super! Nie miej jednak poczucia winy i żalu, gdy widzisz uśmiechniętą rodzinę pod namiotem. Wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba mądrze wybierać to, co jest dobre dla Ciebie. A najważniejsze: nie pluj jadem na tych, co robią inaczej. Ciesz się swoim życiem, bo masz je jedno. Swoje. Nie cudze.

Życzę udanych podróży...zwłaszcza wgłąb siebie.


Komentarze

Popularne posty