Litania Matki Emigrantki



Litania z greckiego oznacza "błaganie". Niejedna z nas błaga, kładąc się spać, o więcej sił i cierpliwości na następny dzień, a wstając, po pierwszym "Maaaamoooo!" - prosi, żeby szybko się skończył.

Litania Matki Emigrantki, to codzienne błagania nas - matek, gdziekolwiek żyjemy, ilekolwiek mamy lat i jakikolwiek zawód wykonujemy, abyśmy w tym wszystkim nie były same...za często widzę szczere zdziwienie w oczach matek - Ty też tak masz? Myślałam, że tylko ja...

To dla Was :)

Matko Dumająca, która patrzysz w lustro i zastanawiasz się, kiedy zniknęła Twoja nastoletnia twarz - nie jesteś sama.

Matko Aktorko, która zmęczenie tuszujesz pudrem rozświetlającym, rozczarowanie sobą ubarwiasz szminką, a samo-zamykające się oczy podtrzymujesz Mascarą - nie jesteś sama.

Matko Modelko, która skrzętnie dobierasz strój kąpielowy, aby zakryć to, czego w sobie nie lubisz, a bez czego nie zostałabyś dumną matką - nie jesteś sama.

Matko Pracująca, która idziesz do pracy, aby odpocząć od dzieci, a będąc z dziećmi odpoczywasz od pracy - nie jesteś sama.

Matko Niewyspana, która zastanawiasz się jak odespać 6 lat i ostatnia rzecz, o której myślisz to poranny seks - nie jesteś sama.

Matko Imprezowiczko, która marzysz o wyjściu na imprezę, a potem o 22 padasz na pysk - nie jesteś sama.

Matko Wyedukowana, która przysięgasz sobie, że nie popełnisz błędów swoich rodziców, a potem łapiesz się na wiązance wypływającej z Twoich - nie-twoich ust " jeszcze raz tak zrobisz, a..." - nie jesteś sama.

Matko Ekonomistko, która kalkulujesz ile godzin możesz pracować, aby "opłacało się" wysyłać dzieci pod opiekę, móc je odebrać i zawieźć na zajęcia sportowe - nie jesteś sama.

Matko - Taxi Driver - rozwożąca dzieci do kolegów, podchmielonego męża i znajomych - nie jesteś sama.

Matko Menadżerko Powierzchni Płaskich, sprzątająca dom tylko po to, aby za 5 minut mieć ten sam bałagan - nie jesteś sama.

Matko GPS, codziennie odpowiadająca seksownym głosem na pytania typu: "gdzie jest mój miś, gdzie położyłem klucze, gdzie są moje okulary, gdzie jest obiad?!" - nie jesteś sama.

Matko Ekshibicjonistko, mająca na sobie czujne oczy dzieci podczas sikania, robienia kupy, depilowania nóg i...wymieniania tamponu...nie jesteś sama.

Matko Dietetyczno, układająca zdrowy jadłospis dla rodziny pod fantazyjnymi nazwami: ryba = potrawa z rekina, krewetki = morskie robaki, chińskie pierogi = uszy dinozaura, wszystko co zielone, jeśli morska trawa nie działa to = dzięki temu będziesz duży i zdrowy - nie jesteś sama.

Matko na diecie, pijąca zimną kawę, jedząca co drugą łyżkę obiadu (jakiś stwór na kolanach pożera co lepsze) i przypominająca sobie o śniadaniu jak już trzeba wyjść z domu - nie jesteś sama.

Matko Karmiąca Piersią, karmiąca w dzień i w nocy, w domu, w sklepie i w restauracji, wkładająca nieco porozciągane ciuchy z dobrym dojście z góry lub od dołu, nie znająca co to sukienka pod szyję lub spanie na brzuchu - nie jesteś sama.

Matko Karmiąca Butelką, po traumie próby karmienia piersią, podgrzewająca mleko i sterylizująca butelki w środku nocy i spotykająca się w parku z pogardliwym spojrzeniem Karmiących Piersią, które czasami chciałyby odczepić cyca i mieć trochę przestrzeni...nie jesteś sama.

Matko Na Wyczerpaniu, która łapiesz głęboki oddech każdego poranka i czekasz, aż dzieci w końcu pójdą spać - nie jesteś sama.

Matko Radosna, patrząca na twarzyczki swoich pociech i niemogąca uwierzyć w swoje szczęście - nie jesteś sama.

Matko Samotna - ogarniająca dom, dzieci, pracę i życie dookoła sama, bez nawet wirtualnego wsparcia partnera - nie jesteś sama.

Matko Szalona - biorąca dzieci do plecaka i ruszająca w daleką podróż, aby pokazać im cały świat - nie jesteś sama.

Matko Histeryczko, doszukująca się najgorszych chorób w Internecie po sprawdzeniu hasła "wysypka u małego dziecka" - nie jesteś sama.

Matko Praktyczna, która wiesz, że życie toczy się dalej, więc przykrywasz ręcznikiem zasikane łóżko i idziesz spać dalej, zmieniasz brudne ubrania dziecka dopiero na pidżamę, dziurawe spodnie obcinasz na spodenki, a sprzątasz pokój dziecka dopiero, gdy warstwa zabawek na podłodze zagraża jego życiu - nie jesteś sama.

Matko Wizażystko, obcinająca fantazyjne fryzury swoim dzieciom, dobierająca ich garderobę i w magiczny sposób radząca sobie z fochami gwiazd, które wolą dresy w 30-to stopniowy upał, pidżamę Spidermana do kościoła, skarpetki do sandałów (tylko te w prążki!) i dziurawy sweter bo to ulubiony - nie jesteś sama.

Matko Krawcowo, przyszywająca guziki, doczepiająca spinacze biurowe do suwaka, żeby działał, zaszywająca dziury w przypalonym w ognisku misiu i przerabiająca co się da na kostiumy - nie jesteś sama.

Matko Przyjaciółko, wysłuchująca biadoleń innych matek i niekrytykująca ich starań, rozumiejąca, że każda matka ma swoje dołki i chwile chwały - nie jesteś sama.

Matko Aktywistko, wyciągająca zasiedziałe w domu matki na świeże powietrze i motywująca do robienia "czegoś", pokazująca, że na dzieciach świat się nie kończy - nie jesteś sama.

Matko Idąca Na Łatwiznę - kupująca pizzę, mrożone frytki i gotowy tort urodzinowy. Wiesz, że doba ma 24 godziny, a Ty dwie ręce - nie więcej - nie jesteś sama.

Matko Na Tip Top, sprostająca społecznym oczekiwaniom, mająca posprzątany dom dla gości, zadbaną aparycję i pięknie ubrane dzieci - nie wiem jak to robisz, ale nie jesteś sama.

Matko Stęskniona, tęskniąca za pomocną ręką najbliższych i obecność dziadków. Tęskniąca za domowym rosołkiem i wakacjami bez dzieci - nie jesteś sama.

Matko Samodzielna, mieszkająca daleko od domu, bez najbliższej rodziny, licząca na swoją inwencję twórczą i szybkie stworzenie siatki wsparcia, bo bez tego zwariujesz - nie jesteś sama.

Matko Zaradna, umiejąca prosić o pomoc i znająca swoje ograniczenia. Każde Christmas Party, wyjście do kina, rocznica, zaproszenie BEZ DZIECI aktywizuje listę znajomych i opcje wymiany opieki nad dziećmi, nie tylko Ty tak masz - nie jesteś sama.

Matko Elastyczna, budząca się rano i oddychająca z ulgą, że dziecię jednak nie chore lub reagująca paniką na kaszel, gorączkę i child care nie przyjmie. Matko kombinująca jak pogodzić pracę z wychowywaniem dzieci, niewygodnymi godzinami szkoły i nieuchronnymi chorobami - nie jesteś sama.

Matko Wściekła, rzucająca piorunami, klnąca w wszystkich świętych i bliska granicy eksplozji na widok ciągle nieubranych butów do szkoły - nie jesteś sama.

Matko Cierpliwa, tłumacząca po raz setny, że urodziny dziecka są za 6 miesięcy a nie dziś, że nie, nie możesz kupić tej zabawki za $200, że nie możesz jeść czekolady na śniadanie, że bycie dorosłym wcale nie oznacza kupowania i oglądania na komputerze czego się tylko chce, że nie możemy w tym momencie pojechać na kemping...eh...Matko Cierpliwa - nie jesteś sama.

Matko Zdziecinniała, śpiewająca pod nosem "Wheels on a bus", nie pamiętająca ostatnio przeczytanej książki dla dorosłych, ale znająca na pamięć "Gruffalo", składająca Lego lepiej niż meble z Ikei, znająca wszystkie imiona ciuchci z Thomasa i zafascynowana Frozen, tańcząca hip hop i grająca heavy metal na dmuchanej gitarze elektrycznej - nie jesteś sama.

Matko Kreatywna, robiąca domowe Play doh, ciasteczka, miasto z pudełek i eksperymenty, mimo, że potem zostajesz sama z dokończeniem kolejnych 100 ciasteczek i mnóstwem bałaganu do posprzątania - nie jesteś sama.

Matko Masochistko - uparcie prosząca dzieci o posprzątanie pokoju, pozwalająca dzieciom na rozwój talentów artystycznych w domu, realizująca zainteresowania pozaszkolne dziecka i oczekująca, że w domu będzie ładnie, a dzieci wszędzie na czas...wszystkie chcemy w to wierzyć, nie jesteś sama.

Matko Ambitna, która chcesz się dokształcać i realizować zawodowo, mieć hobby i...szczęśliwe, zadbane dzieci. Zarywasz noce, gotujesz lunch o 6 rano i chodzisz na basen o 20. Oby Twój partner podzielał Twoje ambicje i pomagał, ale pamiętaj - nie jesteś sama.

Matko Zszokowana, że mąż/nie-mąż do tej pory nie wie gdzie jest sól, że po jednorazowym wstaniu w nocy do dziecka wygląda jak wrak człowieka, który nie może skupić się w pracy, że prosisz o wysprzątanie łazienki a otrzymujesz przetarty zlew, że musisz przypominać, że jego dziecko nie zje pomidorów i jest głodne nie tylko wtedy kiedy on jest...pamiętaj - nie jesteś sama.

Matko Odwlekająca, odwlekająca decyzję o kolejnym dziecku, odwlekająca wybudzenie dziecka do szkoły, bo znowu zamiast spakować plecak zawiesi się na zabawie, odwlekająca wstanie z łóżka w środku nocy do trzeciego "mamaaaaaa!", odwlekająca sprawdzenie dlaczego jest tak cicho - nie jesteś sama.

Matko Sprytna, która wpadasz na pomysł, że zamiast prasowania góry ciuchów, możesz je po prostu ładnie powiesić póki mokre - nie jesteś sama.

Matko Odporna, która nie biegniesz na łeb na szyje, gdy Twoje dziecko upadnie, bo wiesz, że to skłoni go do płaczu, patrzysz z zimną krwią jak rozpędza się na rowerze z ogromnej góry, bo czujesz, że potrzebuje się sprawdzić, nie dostajesz zawału jak nie możesz znaleźć dziecka przez 3 minuty w sklepie, bo wiesz, że jest w dziale z zabawkami, pozwalasz mu się wytaplać w błocie, kąpać w zimnej wodzie i przytargać do domu wiadro kamieni, bo wiesz, że tego potrzebuje do rozwoju. Kiedy Twoja odporność zostaje poddana próbie, pamiętaj - nie jesteś sama.

Matko - Żono, kiedy myślisz, że łatwiej jest chodzić do pracy i być ojcem niż matką, kiedy twierdzisz, że chciałabyś móc nie widzieć tego czego nie widzi On, kiedy nie masz siły i ochoty na seks, kiedy masz uczulenie na dotyk, bo otrzymujesz go od dzieci w nadmiarze, kiedy rzygasz na widok koszul do prasowania, kiedy nie masz ochoty gotować, pakować, sprzątać, rozumieć, słuchać, pocieszać, opatrywać, współczuć, motywować, rozładowywać i być szyją na rozbolałej głowie...wiedz, że nie jesteś sama.

Matko Seksowna, która specjalnie wcześniej usypiasz dzieci, ubierasz fikuśne ciuszki i przygotowujesz romantyczny wieczór z mężczyzną, a potem zasypiasz na filmie...nie jesteś sama.

Matko - Córko, która tęsknisz za zrzuceniem odpowiedzialności na kogoś innego, za bezpieczeństwem robienia pomyłek, za możliwością buntowania się i ucieczki. Córko potrzebująca rady i zrozumienia, a która nie masz rodzica w zasięgu ręki - nie jesteś sama.

Matko Polko - gotująca pierogi, dwu-daniowe obiady, wierząca, że dzieci powinny być "grzeczne" i czująca na sobie oceniające oko społeczeństwa, nie jesteś sama.

Matko Polko Emigrantko, która szukasz wspólnego języka z tubylcami, próbujesz się wyrazić i nie do końca możesz. Ta, która kreujesz lepsze życie dla swoich dzieci i rezygnujesz z cząstki swojej tożsamości dla nich. Matko, która przełamujesz własne bariery i uczysz się żyć na nowo, akceptując bycie bardziej lub mniej obcym. Tak, która szukasz domu i znajdujesz go tam, gdzie są Twoje dzieci, Twój mężczyzna i Ty - nie jesteś sama.

Matko Polsko w Australii, która zamiast krów, podziwiasz kangury na wzgórzach, zamiast obiadów u mamy masz grilla u sąsiadów, zamiast "co słychać" pytasz "how are you", zamiast uginającego się stołu na święta wybierasz spanie pod namiotem przy plaży, która zaczynasz wierzyć, że edukacja może być zabawą dla dzieci, a ludzie przyjaźni i życzliwi dookoła...Matko Polko w Australii, licząca lata do przylotu do Polski, aby zobaczyć rodziców, aby nie było za późno - nie jesteś sama.

Matko w Australii, która nie ruszasz się nigdzie bez 2 butelek wody, kremu do opalania 50+, kapeluszy, które wiesz, że dziecko założy, strojów do pływania, ciuchów na zmianę i mokrych chusteczek - nie jesteś sama.

Matko bliźniaków, trojaczków itd. - dzieci to szczęście, ale za cholerę nie mogę sobie wyobrazić jak Ty to ogarniasz - za to wiem, że nie jesteś sama.



Komentarze

  1. Dzień dobry :)) Jeszcze nigdy, nie pozostawiłam pisemnego śladu na żadnym blogu. I nie z powodów ignorancji, bynajmniej. Pomimo swej wielkiej pasji do czytania blogów, zaden nigdy w 1000 procentach nie odzierciedlał, tego co czuję, jak odbieam świat, rzeczywistość, nierzeczywistość, wirtualność i po prostu day to day living. Odnoszę raczej wrazenie, że to o czym i w jaki sposób piszesz, w większosci przypadków jest przedstawiane bardzo agresywnie. Może, nieumiejętność lub niefortunnosć używanych słów, przymiotników sprawia, ze niejednokrotnie, tak jak wspominasz, wszystko jest narzucane, skrajne, białe lub czarne, nie ma nic po środku i to właśnie w blogosferze, która jest w swoim rozkwicie. Swego czasu, prawie 10 lat mieszkałąm w Stanach, nie planowałam powrotu, i nie, nie z miłości od pierwszego wejrzenia do tego kraju. Na początku wszystko było anty, tzn. ja byłam anty, ale tak jak byłam na nie, tak po roku, nie widziałam świata poza kontynentem, do którego przybyłam z rozdartym sercem, pełna wyrzutów sumienia przez poczucie porzucenia moich ukochanych rodziców i wszystkiego co znałam i kochałam. I tak jak piszesz, los jest przwrotny, tak i mój nie był inny, po blisko 10 latach wróciłam do Polski, i nie z przyczyny,jak się często przypuszcza sercowej. Stanął na mej drodze człowiek, który wedłe mego przypuszczenia, miał pojawić się bym wróciła do kraju, tak ja to tłumaczę. Tak, jak długo zajęła mi aklimatyzacja w USA, tak jeszcze dłuzej zajęło mi przystosowanie się na nowo do zycia w Polsce. Ponad 2 lata byłam jedną nogą tam, jedną tu w PL,a bardziej dwoma tam, długie rozmowy, fb, wszystkie messengery świata. W pewnym momencie, nie wiedziałam, gdzie żyję, surrealizm, matrix, nazwać można wielorako. Mówiąc szczerze, Twoje słowa dotyczące dystansu z rodziną są jak balsam dla mojej duszy, niweluje mój dysonans, kiedy myślę o rodzinie, mieszkam w Warszawie, rodzina 550km dalej i ten komfort jest niewyobrażalny. Jednakże pojawiają się wyrzuty sumienia, rodzice starzy ponad 70 lat i ja , która zamiast zająć się swoim zyciem, na co dzień spędza, milionogodziny myśląc o nich. Wkurza mnie zależność, wkurzają mnie oczekiwania, wymogi, a najbardziej ja sama, bo nie potrafię sobie z tym poradzić. Pomimo psychologicznego wykształcenia, nie potrafię tego tak zbalansować jak Ty. Tzn, na zdrowy rozum potrafię, jak najbardziej, każdemu to powiem, ale sama sobie pomóc nie potrafię. Gdybym miała możliwość, wyjechałabym. Dziś 40 lat skończone, i mimo młodej duszy usychającej z tęsknoty za wszystkim, co dalej od naszych granic, przerażenie, jak to , gdzie, co tam robić, znowu wszystko od nowa? Mąż poślubiony w PL niedawno, no chciałby, ale też nie wie, jak to ugryźć, bo skłania do przeprowadzki do mojego rodzinnego miasta. Ja panika, bo ta bliskość, znów, miejsca, ludzi mnie przeraża. Nie byłam do tego stworzona, wolność i przestrzeń, ale umysłu, to dla mnie tlen, reszta to klatka. Dziś, natrafiłam na Twojego bloga poszukując destynacji na wyjazd urlopowy, i siedzę 5 godzinę, czytam niektóre Twoje wpisy kilkukrotnie i czuję, jakbym czytała siebie. Dosłownie, ta wolnosć umysłu, bez granic, w byciu nie-tubylcem, byciem człowiekiem, żoną, matką ( ja na razie kaierę wychowującą zakończyłam na szczeniaku :), konstruktywnie myślącą, elastycznie zarządzającą czasoprzestrzenią umysłu własnego jak i koegzystujacych w synergii z Tobą i Ty, ta która jeszcze to wszystko potrafi "życ"i przedstawić w tak syntetyczny sposób. Żałuję bardzo, że dzieli nas taka odległość, bo powiedzenie, że znalazłam siostrę bliźniaczkę mogło by Cię zdziwić, doprowadzić do konkluzji:"świat oszalał, a na pewno ta dziewczyna" , ale dla mnie, odkrycie Twojego blogowego życia to bezludna błyszcząca wyspa w szkwale i morzu bezzsensownych odpadów. Pozdrawiam serdecznie Sylwia

    OdpowiedzUsuń
  2. Obudziłam się rano, przytuliłam męża i spojrzałam na telefon. Miało być sekundę, ale to był akurat Twój komentarz i w mgnieniu oka zamieniliśmy się z mężem we "wzorowe małżeństwo - na fonie"...śmialiśmy się w głos, ale w po głowie ciągle chodziły mi Twoje słowa...bo zaniedbałam bloga...Twój komentarz to zastrzyk energii na wyłuskanie czasu do przelania na ekran tekstu, który od jakiegoś czasu kiełkuje mi w głowie...Dziękuję. Jeśli nawet to całe moje pisanie było inspirujące tylko dla jednej osoby - to warto! A na wakacje zapraszam, a jakże!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie doceniasz siły swojego słowa pisanego :) Jestem przekonana, że Twój blog jest inspirujacym dla wielu. Próbując zmieścić 48 godzin w 24, nie dziwię się, że niejednokrotnie brakuje czasu i energii na blogowanie, dlatego też, tym bardziej się cieszę, że natchnęłam Cię do kolejnego wpisu. A zaniechanie byłoby niepowetowaną stratą. A tak pół żartem, pół serio. Myślę, że idealnym i pomocnym rozwiązaniem w pogodzeniu braku czasu z pisaniem, mogłyby być, gdyby były juz dopracowane, programy "speech to text", mogłabyś mówić, tekst zapisywałby się automatycznie w wordzie na przykład, a Ty miałabyś nieograniczoną wolność rąk, wyboru czasu i miejsca :) Życzę wytrwałości, weny i wszystkiego naj naj na krańcu swiata :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ha! Tekst się pisze, a z tym programem to powiem szczerze, że moje ręce piszą a usta gadają głupoty. Musi być pióro albo klawiatura, to chyba wada wzrokowca? Może to też wymówka na bycie w jednym miejscu :) Dzieci śpią, kot śpi, mąż w delegacji zatem do dzieła! Może będzie trochę kontrowersyjnie, ale wszystko po to, żeby ruszyć myślenie, bo nikt nie będzie myślał za nas! Życie jest jedno, więc lepiej jest przeżyć je dobrze! Wybrałaś wakacje?

    OdpowiedzUsuń
  5. Doskonale rozumiem, ja też wzrokowiec, i żadne programy nie oddadzą pióra i klawiatury :) Wakacje, owszem, wybrane, przez malżonka haha... Egipt, hmmm. Kiedyś jeździł tam co roku, ja zatwardziała przeciwniczka tego miejsca, nie ze względów bezpieczeństwa, raczej własnych nagromadzonych stereotypów o naszych rodakach tam jeżdżących i tubylcach, którzy eufemistycznie mówiac, są specyficzni, nie dawałam sie namówić przez 3 lata, raz , że nie przepadam za całodniowym opalaniem, basenami i zamkniętymi kurortami, gdzie nie ma co zwiedzać (prócz pustyni i piramid). Preferuję aktywny wypoczynek. No ale, czy nie o kompromisy w życiu chodzi? Umówiliśmy się, że pojedziemy w tym roku. Zatrzymamy się blizej duzego miasta, bym mogła pozwiedzać :) Stwierdziłam, że nie ma się co zamykać we własnych ograniczonych przekonaniach, może zmienię zdanie, a może potwierdzę tylko, to co myślałam i powiem lubemu: "byłam, zobaczyłam, zwyciężyłam!" hahaha i nigdy tam nie wrócimy :)) Nie mogę uwierzyć, zobaczyłam właśnie datę, minął ponad miesiąc od kiedy do Ciebe pisalam, złapałam się za głowę jak ten czas leci, byłam przekonana, że minęły z 2 tygodnie, a tu taki szok! Ale tak jest, każdy z nas boryka się z deficytem czasu, ile by go nie było. Mi nie pomagają rodzice, o których wspominałam w pierwszej wiadomości, aborbują czas sobą, walcząc ze sobą jak nastolatkowie mając po 70 lat, wciągając w sam srodek emocjonalnego tornada. Juz nawet zaczęłam zastanawiać się, czy nie skorzystać z pomocy specjalisty po fachu, bo jak mówi staropolskie powiedzenie "szewc bez butów chodzi". Lecę czytać Twój wpis, bo jest i na mnie czeka :), nie mogę się doczekać, by zaprzątać myśli tym co napisałaś :)) P.s raz na jakiś czas delegacja męża, mimo tęsknoty, jest całkiem wygodna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Australii odpowiednikiem Egiptu jest chyba Bali. Malo znam osob, ktore nigdy tam nie byly i mam do Bali podobny stosunek jak do Egiptu, tylko piramid brak :) Pomysl ze specjalista nie jest taki glupi, czasem nam sie wydaje, ze calkiem niezle ogarniamy temat, ale ja widze, ze ciagle ucze sie nowych rzeczy i otwieram oczy na zupelnie inne opcje, wiec jak najbardziej polecam. Pozdrawiam!

      Usuń
  6. Dokładnie, nie we wszystkim można sobie pomóc. Bali... zawsze wzdychałam, myśląc, że jest niedoścignionym miejscem moich wędrówek , a tu proszę, tak mnie zaskoczyłaś :) Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia, czyli od kontynentu, na którym obecnie się znajdujemy :) Nadal będę wzdychać, a przy tym słuchać ukochanej muzyki, dlatego przesyłam moją ukochaną piosenkę i wykonawczynię , może znasz, a moze przypadnie Ci do gustu :) https://www.youtube.com/watch?v=Wo2QB2kqG_w

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja gustuje bardziej w chillout i czymś co mogę użyć na moich zajęciach z dzieciakami (kompromis czasowy). Zatem mały przykład: https://www.youtube.com/watch?v=g611jcczDpA
      https://www.youtube.com/watch?v=gywMv0SviAA
      a jeśli lirycznie to: https://www.youtube.com/watch?v=zQN1piSqAmk

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty